czwartek, 22 maja 2014

Olejek arganowy za 4 zł?

Można? Można.

Będąc wczoraj na zakupach w Biedronce dojrzałam kosmetyk zapakowany w rażąco pomarańczowy kartonik. Z radością odkryłam, że to olejek arganowy, który od dawna chciałam zakupić dla moich zniszczonych włosów.



Nie zauważyłam nigdzie ceny, więc ruszyłam do czytnika. Przykładam i otwieram oczy ze zdziwienia - 3,99 zł! No nic, biorę, chyba, że przy kasie okaże się, że to jakiś błąd, tak samo, jak ostatni w Ikei, gdzie koce na czytniku kosztowały 5 zł, a przy kasie 9 zł.

Oczywiście domyślałam się, że nie jest to czysty, marokański olejek arganowy. Jest wzbogacony o olejek jojoba i słonecznikowy (żeby zwiększyć objętość i zbić z ceny :). Jednak co mi szkodzi spróbować?

Dzisiaj umyłam włosy i nałożyłam olejek. Pachnie nieziemsko. Nadaje już wilgotnym włosom taką przyjemną strukturę. Zamierzam zrobić mu mały test i zobaczyć, jak moje włosy po nim zareagują na niesuszenie suszarką (dziwne, ale moje włosy gorzej reagują na suszenie "na wietrze" niż suszarką). Powiem tylko, że mam wrażenie, że byłam u fryzjera przez tę fakturę włosów, taką jedwabistą i przyjemną, a włosy jeszcze nie wyschły!

Chyba wybiorę się na dniach do Biedronki po zapas, sprawdzę tylko daty ważności. I Was do tego namawiam :).

EDIT: Już wiem, że to mój ulubieniec. Stosuję już  ponad 3 tygodnie. Jest bardzo wydajny, ubyło go niewiele. Włosy mają więcej blasku, są gładsze, łatwiej się rozczesują, no i pięknie pachną. Pamiętajcie tylko, żeby nie nakładać olejku zbyt blisko skóry głowy, bo włosy szybko się przetłuszczą (a moje włosy mają do tego tendencję).

Mój nowy KWC!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Przyjmuję wszystkie komentarze, nawet niepochlebne - o ile są kulturalne!